Dziś jest podobno najbardziej depresyjny dzień w roku. To oczywiście bzdura.
Matematyka jest językiem natury, i jestem pewien, że stan zdrowia psychicznego można opisać matematycznie. Wzór, który wymyślił pan Arnall nie ma jednak żadnego sensu. Ale oburza mnie nie tylko mieszanie jednostek układu SI ze złotówkami, i wydumanymi jednostkami dobrego samopoczucia.
Oburza mnie ten jakby fun z depresji, poważnej, śmiertelnie groźnej choroby. Ale może zachowuję się trochę jak ksiądz patrzący na Halloween…
Bo tak naprawdę najgorzej jest na wiosnę. Na jesień i zimę całkiem sporo ludzi czuje się gorzej, i smutniej, i jest ta cała depresja sezonowa. I takiemu potencjalnemu samobójcy jest raźniej. Na wiosnę za to wszystkim dookoła robi się lepiej i milej, a taki osobnik widzi wyraźniej, że tylko dla niego nie ma nadziei, że jest sam.
Miłego niebieskiego poniedziałku.
Najgorsze są upalne lata. I plaże w ten czas. Najgorzej jest widzieć opalone dziewczyny w absurdalnie kolorowych sukienkach, najgorzej jest być zmuszonym do słuchania wakacyjnych przebojów, najgorzej jest, gdy wszyscy wokół mają mnóstwo planów, aby uczynić wolny czas najwspanialszym w życiu. Wtedy najbardziej dotkliwy staje się smutek.
PolubieniePolubienie